Kringle Candle - Autumn Rain

Kringle Candle - Autumn Rain


Cześć!

Ostatni dzień października zwykle nie napawa dobrą energią... Jutro zjazd rodzinny, trzeba było ogarnąć dom. Dziś jednak nie o tym :) Jako że moja przygoda ze świecami i woskami trwa w najlepsze, ostatnio kupiłam sobie małe cudeńko - świeczkę Kringle Candle Autumn Rain. Marka nie jest chyba tak popularna jak Yankee Candle. Muszę jednak przyznać, że zapach, który wybrałam, jest dość niebanalny. Dodam, że  przyjemnie otula mój pokój właśnie teraz! 


Za to pachnące cudeńko zapłaciłam 11 zł. Nie wiem, czy to dużo, czy mało, ponieważ jest to moje pierwsza świeczka marki Kringle. Wiem za to, że zapachy i świece Kringle Candle mają odwzorowywać naturalne aromaty. Stąd właśnie wziął się Autumn Rain - zapach mokrych liści.

Zapach Autumn Rain jest bardzo ciekawy i niebanalny. Mocno wypełnia pokój swoją oryginalną świeżością. Moja siostra mówi, że kojarzy jej się z jesienią, a że za nią nie przepada, to niezbyt go lubi :) Mnie osobiście zapach świecy Autumn Rain kojarzy mi się z jakimś znanym aromatem - jakbym skądś go już znała. Nie wiem, czy dokładnie odwzorowuje zapach mokrych liści, ale podczas najbliższego deszczowego spaceru spróbuję się dowiedzieć :)


Polecam Wam ten niebanalny zapach - moim zdaniem jest intrygujący i ma w sobie to coś, co sprawia, że chcę wciąż i wciąż palić tę świeczkę :) W najbliższej przyszłości chcę natomiast wypróbować inny aromat Kringle - Grey. 

https://www.google.pl/search?q=kringle+grey&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0CAcQ_AUoAWoVChMIh7rn6pvtyAIVBbwUCh1EzgzZ&biw=1366&bih=641#imgrc=Glfi5URFQMv9PM%3A

Mój pierwszy raz z... Yankee Candle

Mój pierwszy raz z... Yankee Candle

Cześć!

Historyczny moment - jest poniedziałek i znajduję czas, żeby napisać posta! Postanowiłam niedawno, że będę więcej o siebie dbać - w sensie duchowym. Od dawna już marzyły mi się woski zapachowe, ale wciąż coś stawało na mojej drodze. Ale teraz kupiłam kominek i swój pierwszy w życiu wosk Yankee Candle. Ten post dotyczyć będzie moich pierwszych wrażeń na temat palenia i wąchania wosków :) Taki zbiór luźnych przemyśleń, jak to się zaczęło.


Powiem Wam od razu, że nie wszystkie moje zakupy są do końca przemyślane. Mimo wszystko nie lubię marnotrawić pieniędzy i robić niepotrzebnych zapasów. W przypadku wosków również nie chciałam tracić pieniędzy. Nie wiedziałam, z czym "to się je". Dlatego zaczęłam dość nieśmiało - kupiłam chyba najtańszy dostępny na rynku kominek i jeden wosk.

Na początku zadałam sobie pytanie: gdzie można kupić kominki do palenia olejków czy wosków? Można skorzystać z wielu opcji - Internet źródłem wiedzy :) Gdy zaczęłam zwracać uwagę na kominki, okazało się, że można je spotkać nawet w zwykłych drogeriach - zarówno w SuperPharm, jak i w Hebe (ok 11zł). Może nie wyglądały one najpiękniej, ale były. Codzienne nadgodziny nie sprzyjały jednak moim wycieczkom do galerii handlowych. Pewnego razu wybrałam się na bezcelową przechadzkę do sklepu Kik. Wtedy to na półce zauważyłam kominki - cena zwaliła mnie z nóg - czarne i białe kominki kosztowały po 4 zł za sztukę! Już wiedziałam, że jeden będzie mój :) Tak stałam się posiadaczką najtańszego chyba kominka w tym kraju.


Wiem, że zapewne nie jest stylowy kominek ze strony goodies.pl, ale myślę, że na początek wystarczy :)  Po tym przyszedł czas na zakup wosków. Udałam się do łódzkiej Manufaktury, gdzie w Pachnącej Wyspie skusiłam się na Sweet Strawberry za 6,90zł. W Łodzi pachnące woski można kupić jeszcze w kilku miejscach.

Palenie wosków okazało się już samą przyjemnością :) Rozkruszamy kawałek tarty na kominek, zapalamy podgrzewacz i możemy się cieszyć pięknym zapachem rozchodzącym się po całym pokoju. Sweet Strawbery nie jest tak do końca sweet... Ale o tym już innym razem. Aby wzmocnić zapach truskawki pomyślałam, że zaopatrzę się w truskawkowe podgrzewacze - akurat można dostać je w promocji w  Hebe 2,99/6 sztuk.

Swój debiut uważam za jak najbardziej udany i na pewno skuszę się na kolejne zapachy wosków. Pochwalcie się, co teraz palicie, żebym wiedziała, co kupić podczas następnej wizyty w pachnącym królestwie YC :)


Tołpa, Dermo face , hydrativ - odprężający krem nawilżający

Tołpa, Dermo face , hydrativ - odprężający krem nawilżający

Witajcie!

Wiem, że mnie tu mało, ale życie nie zawsze wygląda tak jakbyśmy chcieli... Dziś pewnie wszyscy są na Meet Beuaty. Ja ostatnio najlepiej czuję się w domu i to w nim spędzam każdą wolną chwilę. Poza tym znalazłam sobie nowe hobby (palenie wosków) i ciężko jest działać w tym temacie poza własnym mieszkaniem :P Wkrótce opowiem Wam jak to się u mnie zaczęło i jak udało mi się kupić kominek do palenia wosków za 4 zł :) Dziś natomiast postanowiłam opowiedzieć nieco o kremie odprężającym marki Tołpa. Zaciekawieni?


Tołpa, Dermo face , hydrativ - odprężający krem nawilżający
Cena: ok 25 zł
Pojemność: 40 ml
Dostępność: duża, wszelkie drogerie

Opakowanie:
Opakowanie kremu jest proste i minimalistyczne - generalnie "w moim klimacie". Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dodała, że nie do końca odpowiadają mi metalowe tubki - ciężko wydobyć z nich kosmetyk. Producent zapewnia jednak, że metalowe opakowanie ma służyć higienie - nie zasysa bowiem bakterii.



Moja opinia:
Szczerze mówiąc trudno mi wyrazić jednoznaczną opinię na temat tego kremu. Nawilżający krem odprężający posiada filtr - SPF 15 i jest przeznaczony do używania na dzień. Ja jednak wolę korzystać z niego wieczorem, ponieważ moja twarz lekko się po nim świeci. 


Krem wydaje się bardzo lekki, jednak to tylko pozory. Po jego użyciu czuć na twarzy warstewkę. Dlatego moim zdaniem nie będzie się nadawał pod makijaż. Nawilżenie jest  w porządku, ale czy krem eliminuje oznaki stresu? Nie zauważyłam... Krem przyjemnie pachnie, ale zapach nie pozostaje długo na skórze. Warto dodać, że produkt należy zużyć w ciągu 3 miesięcy od otwarcia. Nie załączam zdjęcia składu, ponieważ zaginęło w akcji.

Nawilżający bogaty krem odprężający marki Tołpa jest moim zdaniem poprawnym produktem. Nie zachwycił mnie jednak na tyle bym miała do niego wrócić. 
A Wy lubicie Tołpę?


Delawell, Złoty olejek do masażu

Delawell, Złoty olejek do masażu


Witajcie!

Nadszedł długo upragniony dla mnie weekend. Ten tydzień mocno dał mi w kość i nie chcę już o nim myśleć. Weekend to dobry czas, aby się nieco zrelaksować, odpocząć i nie myśleć. Cóż więc może być lepszym umilaczem niż olejek do masażu? Jeszcze taki, którego można wykorzystać na różne sposoby? Poznajcie wielofunkcyjny złoty olejek do masażu Delawell.

Delawell, Złoty olejek do masażu
Pojemność: 120 ml
Dostępność: strona producenta
Cena: 25 zł (cena promocyjna: 15zł)


Skład:
Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Rosmarinus Officinalis Extract, Parfum, Benzyl Salicylate, Coumarin, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone.
Moja opinia:
Do niedawna olejek do masażu był przeze mnie traktowany jako zbędny gadżet. Jednak wszystko się zmienia, ja również :P Poza tym, opisywany dziś przeze mnie produkt to nie jest zwykły olejek - to taka Chiquita wśród olejków. Dlaczego?
Producent zapewnia, że złoty olejek może pełnić wiele różnych funkcji. I w rzeczywistości tak jest. Używałam go jako dodatku do kąpieli, gdzie otulał skórę delikatną warstewką. Traktowałam go jak balsam do ciała - szybo się wchłaniał, nawilżając skórę. Warto dodać, że nie pozostawiał na ciele tłustej warstwy. Wykorzystywałam go również do masażu. Świetnie rozgrzewał wtedy ciało. 

Nie mam zbyt dużego doświadczenia, jeśli chodzi o składy innych olejków, ale ten wydaje mi się dość rozbudowany. Tak naprawdę złoty olejek tworzą różne olejki, m.in. olej z pestek winogron, olej sezamowy czy olej z migdałów. Jeśli chodzi o zapach, to początkowo wydaje się on owocowy, by później przejść właśnie w zapach sezamu. Tak, ten olejek pachnie jak chałwa. 


Uważam, że to udany produkt. Nie przypadło mi jedynie do gustu opakowanie. Na starość robię się leniwa i nie chce mi się zakręcać zakrętek - wolę inne opakowania. Dodam jeszcze, że przewoziłam ten olejek kilka razy i nic się nie wylało :)

http://www.delawell.pl/delawell/karta.aspx?kod=LG-0010-MASA-120

Polecam Wam złoty olejek do masażu.
Podzielcie się, jakie są Wasze sposoby na relaks podczas weekendu?