Jak ten czas szybko umyka! Już weekend. Niedługo listopad, ale nie obejrzymy się, a zaraz będą święta. Ale rozważania filozoficzne nie będą tematem tego posta :) Dziś opowiem Wam o masce, która przeznaczona jest do włosów zmęczonych, pozbawionych witalności i przesuszonych, czyli takich, jakie ma moja mama. To ona właśnie testowała tę maskę, choć ja nie byłabym sobą, gdybym nie podkradła paru "kropel" :) Maskę udało mi się wygrać w konkursie organizowanym przez Seboradin na jednym z blogów, o czym pisałam wcześniej.
Seboradin z Naftą Kosmetyczną, maska do włosów zmęczonych i pozbawionych witalności
Pojemność: 150 ml
Dostępność: apteki, niektóre drogerie
Opakowanie:
Maskę kupujemy w białej plastikowej tubce. Opakowanie jest wygodne, zamykane na klik, łatwo wydobywa się z niego maskę.
Obietnice producenta:
Zapach i konsystencja:
Maska jest dość gęsta, kremowa; zapach utrzymuje się na włosach stosunkowo długo.
Skład:
Działanie
Opinia mojej mamy:
Na początku muszę zaznaczyć, że moja mama ma włosy zniszczone, ale krótkie. Farbowanie źle na nie wpłynęło i zaczęły wypadać. Maska, moim zdaniem, idealnie odpowiedziała na potrzeby mojej mamy. Co więcej, włosy mojej mamy zawsze dobrze reagowały na naftę kosmetyczną.
Włosy mojej mamy po użyciu maski wyglądały o wiele lepiej - wierzę, że maska nie dała jedynie efektu wizualnego, lecz również wzmocniła cebulki. Włosy odzyskały nieco dawnego blasku (choć do ideału jeszcze im daleko), ale już widać było poprawę.
Maska okazała się wydajna - choć jak zaznaczyłam wcześniej mama ma krótkie włosy. Maska dociążyła włosy mamy, nie było problemów z rozczesywaniem. Myślę, że w komplecie z innymi kosmetykami z tej serii dałaby jeszcze lepsze rezultaty.
Słyszałam już różne opinie na temat tej maski, ale wiadomo - to, co u jednych działa świetnie, u innych nie działa wcale. Znacie tę maskę? Jakie są Wasze doświadczenia?