Cześć!
Co jakiś czas rynek zalewany jest nowościami o charakterze prozdrowotnym, które szybko stają się bardzo modne. Tak jest obecnie - w moim odczuciu - z nasionami chia. Przepisów na oryginalnie wyglądające desery przeczytałam już wiele, ale kosmetyki z nasionami chia to brzmiało dla mnie jak abstrakcja. Powtórzę się jednak mówiąc, że producenci kosmetyczni nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać :D W tym przypadku zaskoczyła mnie marka Bioline, która wprowadziła do swojej oferty serum do twarzy z wyciągiem z oleju z nasion chia. To również potwierdza moją obserwację, że olej można zrobić chyba ze wszystkiego :P (btw. ostatnio na przykład dowiedziałam się, że istnieje olej z jarzębiny!) Zapraszam więc Was dzisiaj na relację ze stosowania tej (chyba mogę tak powiedzieć) nowinki kosmetycznej - serum chia.
Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą moja obecna pielęgnacja twarzy opiera się na nawilżaniu i ujędrnianiu skóry twarzy. Mam delikatne zmarszczki pod oczami, o które próbuję "zadbać" :P Chciałabym jak najdłużej cieszyć się jednolitą taflą skóry, a ze względu na geny wiem, że powinnam zacząć jak najszybciej. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tutaj nie tylko stosowane kosmetyki mają znaczenie, ale uważam, że są bardzo ważne. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że nie próbuję zatrzymać czasu na siłę. Mam dopiero (i aż :P) 26 lat, więc nie mogę powiedzieć o gwałtownym starzeniu się mojej skóry, ale wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Dlatego uważam, że serum chia Bioline doskonale wpisuje się więc w mój plan pielęgnacji :) Chciałabym, żeby to co piszę było przydatne dla innych, więc próbuję w jakimś stopniu nakreślić Wam w jakim stanie znajduje się obecnie moja cera.
Po tym przydługim wstępie mogę już przejść do prezentacji produktu. Z marką Bioline miałam już wcześniej do czynienia przy okazji fenomenalnego produktu, jakim jest ałun w kamieniu. Serum chia (ok. 45 zł/50 ml) to jednak mój pierwszy kosmetyk do twarzy tej marki. Opakowanie serum to bardzo wygodna (i zgrabna) tubka typu airless. Nie ma co się rozwodzić nad przewagą tego typu opakowań nad zwykłymi tubkami. Ale abstrahując, czy w rzeczywistości opakowanie ma aż takie znaczenie? :P Nie wiem dlaczego dzisiaj mam taką tendencję do robienia dygresji :P
Zapach serum łączy w sobie cytrusowo-imbirowe nuty. Utrzymuje się dość długo na skórze, więc weźcie to pod uwagę przed zakupem :) Właściwie, gdy użyję serum rano, to czuję go chyba aż do południa :P Mnie takie nuty zapachowe odpowiadają, zdecydowanie bardziej wolę je niż słodkie waniliowe aromaty. Konsystencja serum przypomina krem-żel o żółtym zabarwieniu, który szybko się wchłania.
Skład:
Glycerin, Elaeis Guinneensis (Palm) Oil, Limanthes Alba (Meadow Foam) Seed Oil, Prunus Avium (Sweet Cherry) Oil, Salvia Hispanica (Chia) Seed Oil, Prunus Domestica (Plum) Fruit Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Flower Extract, Punica Granatum (Pomegranate) Fruit Extract, Aloe Barbadensis (Aloe) Leaf Juice Powder, Litsea Cubeba (May Chang) Fruit Oil, Pelargonium Graveolens (Geranium) Flower Oil, Decyl Oleate, Sclerotium Gum, Tocopherol, Lysolecithin, Xanthan Gum, Ascorbyl Glucoside, Hyaluronic Acid, Ubiquinone, Retinyl Palmitate, Pullulan, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Citral+, Limonene+, Citronellol+, Geraniol+, Linalool+
Serum chia Bioline nadaje skórze niebywałą gładkość. Delikatnie ją napina i całkiem fajnie nawilża. Mam wrażenie, że dodaje cerze nieco blasku. Może to przez kolor serum, może przez zawartość olejków. Trudno mi natomiast ocenić obiecaną redukcję zmarszczek o 30%. Stan moich zmarszczek wydaje się bez zmian. Powinnam się chyba cieszyć, że się nie pogłębiły :P Nie wiem również jak serum współgra z podkładem, bo na co dzień nie maluję się. Muszę dodać, że serum stosowałam solo, ale również jako "bazę" pod krem. W tym ostatnim wypadku serum wzmacniało działanie kremów, ale zapach serum chia nieco "gryzł się" z zapachem mocniej perfumowanych kremów.
Podsumowując, mogę powiedzieć, że serum chia Bioline to taki energetyk dla skóry :) Napina ją, nawilża i dodatkowo zapewnia efekt rozświetlenia. Są to elementy, których szukam w produktach do pielęgnacji twarzy i cieszę się, że można je znaleźć w polskich produktach.