Strony

Cześć!

Dzisiejszy post jest spóźniony o jakieś 3 miesiące :D Mamy marzec, a ja pokazuję zestaw świąteczny od The Body Shop, którego już dawno nie ma na półkach. Cóż... Lepiej późno niż wcale. Kiedy już zdołałam go sfotografować, z dysku zniknęły mi zdjęcia. Później miałam problemy z tłem, a dzisiaj nie mogłam dodać zdjęć do wpisu... Jednak udało się! Żele pod prysznic The Body Shop tak mnie urzekły, że byłoby nie na miejscu pominięcie ich w mojej kosmetycznej drodze :D Sama się sobie dziwię, myślałam dotąd, że tak naprawdę kosmetyki tej marki cechuje bardzo dobry marketing i PR, które sprawiają, że po prostu chcemy te kosmetyki posiadać. Przyznaję jednak, że te żele pod prysznic zdobyły moje uznanie.

the-body-shop-zele-pod-prysznic, the-body-shop-vanilla-

Kosmetyki kupiłam podczas mojej delegacji w Wielkiej Brytanii i  nie mam pojęcia, czy te zestawy trzech świątecznych żeli pod prysznic były dostępne w Polsce. Zdecydowałam się właśnie na żele pod prysznic, ponieważ są to produkty, które zużywam na bieżąco, więc nie tworzą się u mnie w tej kategorii zapasy :D Byłam również ciekawa jak sprawdzą się owe żele. Spędziłam w sklepie dobrych kilkadziesiąt minut, sprawdzając zapachy i konsystencje, ostatecznie jak widzicie zdecydowałam się na limitowaną kolekcję świąteczną. W skład niej weszły kosmetyki o następujących zapachach:

  • Vanilla Marshmallow,
  • Berry Bon Bon,
  • Peppermint Candy Cane.
Wszystkie żele pod prysznic The Body Shop zamknięte są w plastikowych przezroczystych butelkach z zamknięciem typu klik. Korki można odkręcić, a butelki są tak poręczne, że z powodzeniem można wykorzystać je do czegoś innego. Żele z mojego zestawu zawierały po 250 ml kosmetyku. Buteleczki są miękkie, więc bez problemu można wydobyć z nich żel, mimo że poszczególne zapachy nieco różnią się konsystencją. Najbardziej gęsty był żel waniliowy, natomiast mięta i owoce leśne okazały się trochę rzadsze. To, co urzekło mnie szczególnie w żelach The Body Shop to prócz zapachów, przede wszystkim wydajność. Wydawało mi się, że kosmetyki skończą się dość szybko, jednak bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Niewielka ilość żelu wystarczyła, aby umyć całe ciało, dlatego to trio wystarczyło mi na więcej niż 3 miesiące używania. 
Jeśli miałabym wskazać, który zapach przypadł mi najbardziej do gustu, to początkowo były to waniliowe pianki. Jest to słodki, otulający, zimowy zapach. Jednak z czasem nieco mnie zmęczył i wtedy zakochałam się w cukierkach o smaku owoców leśnych. Wciąż mamy do czynienia ze słodkim zapachem, ale przełamanym owocową nutą. Najmniej przypadła mi do gustu mięta, mimo że lubię ten zapach, to jednak sięgałam po niego z najmniejszą ochotą, zwykle po treningach, kiedy potrzebowałam odświeżenia.

Nie mam pełnych zdjęć składów, ale nie są imponujące. Żele The Body Shop zawierają bowiem w swoich składach Sodium Laureth Sulfate.
Wszystkie żele działały podobnie - dobrze się pieniły, dobrze oczyszczały ciało i nie przesuszały skóry. Otulały ciało zapachem na dłuższy czas po kąpieli. Zresztą nie tylko ciało, bo również łazienka wypełniała się zapachem akurat używanego żelu The Body Shop. Spytacie więc dlaczego tak się nimi zachwycam? Być może to urok poznawania czegoś nowego, być może niebanalne zapachy tak mnie uwiodły, być może to magia Świąt. W każdym razie spodobała mi się całość. Ponadto, kusząca była cena. Przy zakupie większej ilości zestawów dostałam rabat 30%, więc warto było skorzystać. Wiem, że taki żel kosztuje w Polsce chyba ponad 25 zł, co nie jest już tak świetną kwotą, a ja zapłaciłam około 30 zł za trzy sztuki ;) 

Jeśli jednak trafisz na promocję, nie masz nic przeciwko SLES w składzie, polecam wypróbować :) 

Znasz linię świąteczną The Body Shop? W kolejce do zrecenzowania czekają jeszcze masła do ciała, których recenzji możesz spodziewać się niedługo. 

14 komentarzy:

  1. O jejku jakie cudowne połączenia zapachowe! Jestem ogromnie ciekawa, przyznam, że jeszcze o nich nie słyszałam. Zainteresowałaś mnie na maxa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie najbardziej z tego trio ciekawi zapach nielubianej do końca przez Ciebie mięty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam kilka kosmetyków z The Body Shop ale akurat żadnego z tych żeli. mam słabość do ich masełek

    OdpowiedzUsuń
  4. Wąchałam wszystkie trzy i rzeczywiście mięta też podobała mi się najmniej :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kusiła mnie ta edycja limitowana, chciałam zakupić masełka do ciała, ale ostatecznie się rozmyśliłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie miałam produktów TBS, ale mają świetne warianty zapachowe czy to żeli, czy chociażby maseł :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyglądają bajecznie! A połączenie ich to bajka! Dawno nic nie miałam tej firmy

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem wielką fanką żeli, więc mogłabym wszystkie wypróbować

    OdpowiedzUsuń
  9. nie miałam jeszcze żadnego kosmetyku tej firmy i tej serii nie znam, nie przeszkadza mi w składzie sles dlatego chętnie je poznam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O rany, ja kocham The Body Shop. Mają obłędne zapachy! Zdecydowanie coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. One zawsze tak pieknie pachna!! Super :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam żele i peelingi od TBS. Są cudowne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ślicznie wyglądają żele. Kolory też super. Musze sobie je sprawić. Obserwuje zapraszam do siebie beauty.lilly87@blogspot.com

    OdpowiedzUsuń