Cześć!
Czy kiedykolwiek zastanawiałyście się jak zagęścić włosy? Czy skusiłybyście się na magiczny wyzwalacz gęstości, który sprawi, że Wasza czupryna nabierze objętości? Przyznam, że ostatnio jestem tak zdesperowana sytuacją na mojej głowie, że stałam się podatna na tego typu hasła. Moje włosy wypadają jak szalone. Podjęłam już pewne kroki w tym temacie (wcierka Jantar, szampon przeciw wypadaniu, olejowanie), ale jak na razie problem nie znika. Jakiś czas temu skusiłam się również na serum gęste i zachwycające marki Garnier Fructis. Zachwycona wręcz poprzednim serum tej marki kupiłam wyzwalacz gęstości Fructis :)
Serum gęste i zachwycające (ok. 15zł/50ml) zachwyca przede wszystkim wyglądem :) Kolor różowy zdecydowanie przyciąga uwagę. I jest dedykowany całej linii produktów Fructis gęste i zachwycające. Oprócz tego serum możecie kupić jeszcze szampon, maskę i odżywkę.
Serum nakładamy na umyte, wilgotne włosy, nie spłukujemy. Później suszymy włosy suszarką i układamy za pomocą okrągłej szczotki. I tu pojawia się pierwszy problem, ponieważ suszarki używam jedynie okazjonalnie. Dlatego wyrobienie opinii o tym serum zajęło mi naprawdę sporo czasu :P
Dziś jednak mogę powiedzieć, że serum nie zagęściło mi włosów. Być może używałam go za mało regularnie, ale ani gęstość, ani objętość nie pojawiły się. Dla mnie ten produkt ujarzmia włosy, nie obciążając ich, jednak pogrubienie włosów nie było w moim przypadku zauważalne. Przyznam, że dzięki niemu łatwiej było mi włosy modelować. Duży plus oczywiście za zapach - owocowy i utrzymujący się na włosach. Jeśli chodzi o samą konsystencję serum to jest ono dość lepkie, ma mleczną barwę. Serum gęste i zachwycające Garnier Fructis należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od momentu otwarcia. Nie chcę jednak zdecydowanie skreślać tego produktu, ponieważ naprawdę ciężko unieść moje włosy u nasady.
Podsumowując, powtórzę, że serum gęste i zachwycające nie zagęściło moich włosów, nawet optycznie. Ujarzmiło je, ułatwiło mi układanie, ale gęstość pozostała na normalnym poziomie. Natomiast serum Goodbye Damage przedstawione na powyższym zdjęciu recenzowałam już wieki temu na blogu - polecam je z całego serca :)