Ziaja, Ulga Dla Skóry Wrażliwej, Płyn micelarny

Ziaja, Ulga Dla Skóry Wrażliwej, Płyn micelarny


W zamierzchłych czasach zwykle do demakijażu używałam mleczek. Nie rozumiałam, jak można zmywać makijaż płynem micelarnym - przecież miał on konsystencję wody. Kiedy jednak mleczka zaczęły mnie podrażniać, musiałam skorzystać z pomocy tej "wody". Dziś więc przeczytacie u mnie recenzję płynu micelarnego Ziai - ulga dla skóry wrażliwej. 



Ziaja, Ulga Dla Skóry Wrażliwej - płyn micelarny
Dostępność: Rossmann, wszelkie drogerie
Cena: mniej niż 10 zł
Pojemność: 200 ml


Opakowanie:
Płyn micelarny znajduje się w przezroczystej buteleczce o pojemności 200 ml, wykonanej z błękitnego plastiku. Właśnie ta "niebieskość" opakowania, moim zdaniem, przyciągnęła mój wzrok.



Skład:

Aqua, Sodium Cocoamphoacetate, Propylene Glycol, Glycerin, Panthenol, Allantoin, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, DMDM Hydatoin, Sodium Benzoate, Citric Acid


Informacje o produkcie:



Moja opinia:
Z ciekawości poczytałam sobie recenzje w Internecie na temat tego płynu i zdania oczywiście są podzielone. Ja jednak zaliczam się do zdecydowanych fanów tego kosmetyku. A dlaczego? Otóż:
  • po pierwsze, zmywa makijaż bez problemów - oczywiście zaznaczę po raz kolejny, że mój makijaż ogranicza się do maskary i czasem beżowych cieni.
  • Jest niesamowicie wydajny.
  • Nie podrażnia oczu, nie pozostawia tej specyficznej "mgły", nie wysusza na wiór okolic oczu.
  • Nie pachnie, co może mieć dla niektórych znaczenie.


Płyn micelarny marki Ziajmoże być wykorzystywany również jako tonik i czasem używałam go w takiej formie. Dobrze się sprawdzał, skóra była odświeżona i oczyszczona. Czytałam gdzieś, że zostawia na twarzy film, od tego czasu zaczęłam się bardziej przyglądać jego działaniu, ale jakoś tego nie doświadczyłam (na szczęście).

Generalnie jestem jak najbardziej na tak. A Wy? Znacie ten płyn micelarny?


Sylveco, Odżywcza pomadka z peelingiem

Sylveco, Odżywcza pomadka z peelingiem


Jaki u Was styczeń? Macie śnieg? Czy raczej wiosna? Jeśli jeszcze widać u Was zimę, to na pewno przyda Wam się produkt, który opisuję poniżej :)



Sylveco, Odżywcza pomadka z peelingiem
Cena: ok. 10 zł
Dostępność: głównie sklepy internetowe, ale też sklepy zielarskie
Pojemność: 4,6 g


Skład: 
Jak widać, naturalny.

Opakowanie:
Tradycyjny wykręcany sztyft, zapakowany w papierowy kartonik - na pierwszy rzut oka widać, z jaką marką mamy do czynienia.


Obietnice producenta:



Moja opinia:
Wierzyć mi się nie chciało, że pomadko-peeling chwalony na chyba prawie wszystkich blogach może być produktem dobrym. Oczywiście słyszałam o firmie Sylveco i jej naturalnych kosmetykach, ale z reguły to, co odpowiada (prawie) wszystkim, nigdy nie sprawdza się u mnie. 



Do zakupu skłoniły mnie dwa czynniki: fakt, że moje usta to chyba jeden z nielicznych elementów mojego ciała, o który namiętnie dbam i po drugie: Dzień Darmowej Dostawy. 

Co zauważyłam podczas użytkowania pomadki? Otóż spostrzegłam, że:
  • pomadka początkowo dość trudno się rozprowadza za względu na swoją twardość (jest zbita, sami pewnie wiecie, drobinki cukru i te sprawy), ale wydaje mi się, że to celowy zabieg. Mamy bowiem do czynienia z peelingiem, który ma zdzierać martwy naskórek.  Na zdjęciu powyżej widać drobinki peelingujące (cukier trzcinowy).
  • kiedy już kwestię zdarcia martwego naskórka mamy za sobą, pomadka po kilku chwilach zaczyna się "rozpuszczać", tzn. rozpuszcza się cukier w niej zawarty. Warstwa ochronna, którą uzyskujemy po aplikacji utrzymuje się naprawdę długo. Jeśli używałam pomadki na noc, rano ten specyficzny film był jeszcze wyczuwalny, co bardzo sobie chwalę.
  • usta wyglądają lepiej. Co tu dużo mówić - są odżywione i gładkie. Dzięki peelingowi pozbywamy się przecież odstających suchych skórek i śmiało możemy aplikować nasze ulubione pomadki. 
  • skład oczywiście jest naturalny, pełen dobroczynnych składników (możecie zobaczyć go wyżej).
  • pachnie migdałami, marcepanem. I muszę przyznać, że nie jest to jeden z moich ulubionych zapachów. Niemniej jednak ze względu na działanie, jestem w stanie znieść zapach, który nie do końca mi odpowiada :)
  • pomadka niestety szybko się kończy. Wiem, że peelingu nie powinno się używać zbyt często, nie aplikuję jej codziennie, jednak w porównaniu z innymi tradycyjnymi pomadkami jest mniej wydajna. Być może jest to też spowodowane tym, że naprawdę "przykładam się" do peelingu. Z drugiej strony, pomadka powinna zostać zużytkowana w czasie 3 miesięcy od otwarcia, więc na pewno zdążę zużyć ją w tym czasie.


Mówiąc krótko: jestem na tak!

Kiedyś sama w domu przygotowywałam sobie peeling do ust, o czym możecie przeczytać tutaj

Nie pytam, czy znacie tę pomadkę, bo ja jak zawsze jestem na bakier z nowościami :D Jak się u Was sprawuje?
Isana, Handlotion Verwöhn Dich (Lotion do rąk z panthenolem i masłem shea)

Isana, Handlotion Verwöhn Dich (Lotion do rąk z panthenolem i masłem shea)


Szukacie dobrego kremu? Koniecznie przeczytajcie tę recenzję!



Isana, Handlotion Verwöhn Dich (Lotion do rąk z panthenolem i masłem shea)
Cena: ok. 7 zł
Pojemność: 300 ml
Dostępność: Rossmann

Opakowanie:
Krem, a w zasadzie lotion, znajduje się w bardzo wygodnym opakowaniu z pompką o pojemności 300 ml. Opakowanie po prostu mnie urzekło, nie trzeba go zakręcać, odkręcać, przestawiać. Wystarczy jedynie nacisnąć dozownik. Bajka! Podoba mi się też szata graficzna opakowania.




Zapach i konsystencja:
Krem w moim przekonaniu jest średnio gęsty, ale nie spływa z dłoni. Pachnie... jakoś tak kremowo. Zapach szczególnie mnie nie porwał, ale jakoś mnie to nie boli :)

Skład:




Moja opinia:
Krem pochodzi z edycji limitowanej, dlatego zrobiłam sobie zapasy :) Co mnie do tego skłoniło? Ewidentne zalety tego kremu-lotionu, czyli:
  • szybkie wchłanianie - nie trzeba godzinami czekać na wchłonięcie kremu,
  • brak tłustej warstwy, przy jednoczesnym pojawieniu się warstwy ochronnej, 
  • efektywność działania - nie trzeba nakładać kremu po każdym myciu rąk, nawilżenie utrzymuje się przez jakiś czas
  • mega wydajność - naprawdę potrzeba niewiele kremu, by pokryć całe dłonie i przedramiona,
  • cena - ok 7 zł w Rossmannie. 


Nie mam się do czego przyczepić. Wygoda użytkowania, działanie i wydajność sprawiają, że aż chce się tego kremu używać. Znacie ten krem? Jakie są Wasze opinie na jego temat, bo aż ciężko mi uwierzyć, że znalazłam krem idealny.  
Zmywacz do paznokci w żelu - hit czy kit?

Zmywacz do paznokci w żelu - hit czy kit?


Witajcie w pierwszy poniedziałek nowego roku :) Wiem, że dla wielu z Was nie jest on straszny, bo jutro znów wolne :) Ale muszę przyznać, że ciężko jest wrócić do normalności po świętach. Dziś opowiem Wam o produkcie, który jest takim trochę gadżetem - o zmywaczu do paznokci w żelu.



Cztery Pory Roku, Zmywacz do paznokci w żelu
Cena: w promocji ok. 3-4 zł
Dostępność: Rossmann

Opakowanie:
Zmywacz jest zamknięty w mały, plastikowy pojemniczek o pojemności 60 ml. Opakowanie jest solidne, zamknięcie spełnia swoją funkcję - nic się nie rozlewa i nie przecieka.

Zapach i konsystencja:
Zmywacz pachnie ładnie, cytrusowo :) i ma konsystencję jasnozielonego żelu.

Skład i obietnice producenta:




Moja opinia:
Najpierw może zwrócę uwagę na to, co mi się podoba. Po pierwsze, ten zmywacz nie śmierdzi! Wręcz przeciwnie, ładnie pachnie, dla mnie jakoś tak cytrusowo. Dobrze radzi sobie ze zmywaniem lakieru tradycyjnego, gorzej zaś jeśli chodzi o piaski. Przy tych pierwszych lakierach działa dość szybko, natomiast lakiery piaskowe wymagają znacznie więcej czasu i uwagi.



Jak więc można się domyśleć, przy zmywaniu "tradycyjnych" lakierów wydajność jest dobra, przy bardziej wymyślnych zdobieniach jednak, wydajność się zmniejsza. Trzeba też dodać, że konsystencja żelu pozwala na dokładne dozowanie takiej ilości produktu, jaką chcemy użyć. Co ważne, zmywacz nie wysusza paznokci.


Podsumowując:
Przyznam, że zmywacz bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Myślałam, że będzie to niezbyt udany "wynalazek", ale na szczęście nie zawiodłam się. Cena regularna jest dość wysoka, ale ja kupiłam go w promocji w Rossmannie, w całkiem przystępnej cenie. Przy moich klasycznych (jasne lakiery) zdobieniach paznokci wystarcza, choć wydaje mi się, że kobiety, które często używają piaskowych lakierów nie będą zachwycone. Jednak... Polecam :)



Wygrane ostatnich miesięcy

Wygrane ostatnich miesięcy


Ostatnio zaniedbywałam trochę bloga, przyznaję się bez bicia. Dlatego uzbierało mi się trochę nowości, które właśnie chciałabym Wam pokazać.

Szczęście uśmiechnęło się do mnie i wygrałam jedno z trzech masełek do ust marki Nuxe. Na dłuższą recenzję przyjdzie jeszcze czas, więc na razie nie będę zdradzać, jakie mam o nim zdanie :)




Na blogu włosy muszą być długie udało mi się wygrać zestaw kosmetyków marki Safira. Wszystkie produkty to dla mnie zupełna nowość, więc tym bardziej jestem ich ciekawa.




W konkursie organizowanym na blogu Grota Bryza zostałam nagrodzona zestawem kosmetyków marki Sylveco. Ucieszyło mnie to bardzo, ponieważ od dawna chciałam wypróbować jakieś kosmetyki tej polskiej marki - szczególnie ciekawa jestem kremu brzozowego z betuliną.



Seboradin, będący sponsorem nagród w konkursie organizowanym na jednym z blogów, sprawił mi wielką radość. Udało mi się wygrać zestaw FitoCell. Marzyłam o nim od dawna, bo moje włosy nie chcą przestać emigrować (wypadać). Na razie jednak jeszcze nie rozpoczęłam kuracji, ponieważ kończę pootwierane produkty. 



I wisienka na torcie - zestaw The Body Shop - moja najnowsza wygrana na blogu sauria80world. Już nie mogę się doczekać kąpieli :)


Cieszę się bardzo, że szczęście uśmiechnęło się i do mnie, bo zawsze myślałam, że jestem pechowcem :D





Mała wielka uczta - recenzja

Mała wielka uczta - recenzja


Witajcie kochani!
Jak tam humory po świętach? Brzuszki pełne? :) Ja muszę przyznać, że trochę sobie odpoczęłam, ale czas już wracać na bloga. Dzisiaj będzie nietypowo. Opowiem Wam o książce, którą sprawiłam sobie na święta. 



Od dawna korzystałam z przepisów zamieszczanych na blogu kotlet.tv. Pamiętam czasy, gdy jeszcze niewielu użytkowników sieci wiedziało o tym blogu :) Dlatego gdy dowiedziałam się, że pani Paulina wydaje książkę, wiedziałam, że muszę ją mieć.

"Mała wielka uczta" - bo taki tytuł nosi książka autorów (chyba mogę tak powiedzieć) bloga kotlet.tv liczy 284 strony. Przepisy zostały podzielone według 4 kategorii:
  • świeże chrupiące - chleb i bułki
  • małe wielkie - przekąski i przystawki
  • smakowite gorące - obiady
  • pyszne słodkie - ciasta i desery


Co najbardziej podoba mi się w całej książce (albo raczej w przepisach) to dobór treści. Dania wydają się proste, ale przy tym niebanalne. Do każdej receptury załączone zostało zdjęcie potrawy. Każdy przepis został poprzedzony krótkim opisem stworzonym przez autorkę.



Wiem, że wypróbuję wiele przepisów. Najbardziej ciekawią mnie te, które wykorzystują kaszę jaglaną - nie miałam jeszcze okazji robić ciast czy deserów z tej kaszy. Jest też sporo przepisów na kotlety :)


 
Książkę można dostać tylko w Empiku. Ja kupiłam ją na kilka dni przed Wigilią za 34,90 zł.

Polecam! Wykorzystywałam już wiele przepisów pochodzących z bloga kotlet.tv, więc czuję, że nie zawiodę się na tych zawartych w książce. Nie jestem kulinarnym mistrzem, ale prostota i "domowy charakter" książki sprawia, że aż chce się gotować!



Seboradin - balsam kuracja do włosów normalnych, jasnych, farbowanych na blond, siwych

Seboradin - balsam kuracja do włosów normalnych, jasnych, farbowanych na blond, siwych


Witajcie po długiej przerwie! 
Wiele się w moim życiu dzieje rzeczy, na które nie mam wpływu. Jedne bardziej mnie cieszą, inne mniej, ale czasu oczywiście zawsze jest mało, by zrealizować wszystkie plany. Dziś przygotowałam jednak recenzję produktu, który bardzo polubiłam. Mowa tutaj o balsamie-kuracji do włosów blond marki Seboradin. W zasadzie to moje pierwsze kompleksowe spotkanie z tą marką. Kompleksowe, bo wcześniej jedynie nieco uszczknęłam z maski testowanej przez moją mamę, o czym mogliście przeczytać tutaj.



Seboradin - balsam kuracja do włosów normalnych, jasnych, farbowanych na blond, siwych
Cena: ok 20 zł
Pojemność: 200 ml
Dostępność: m.in. apteki


Opakowanie:
Balsam kupujemy w typowym dla marki opakowaniu - przezroczystej butelce z dość miękkiego plastiku, zakończonej otwarciem typu klik. Bardzo podoba mi się minimalizm opakowania.

Skład:



Zapach i konsystencja:
Balsam pachnie specyficznie. Niestety, do niczego tego zapachu nie porównam, ponieważ, jak czytamy na opakowaniu, "pochodzi z naturalnych, aktywnie działających ekstraktów roślinnych". Podobno zapach ulatnia się po użyciu suszarki. Nie miałam okazji sprawdzić, bo takich sprzętów nie używam. Niemniej mnie zapach przypadł do gustu i nie chciałabym się go pozbywać, nawet jeśli pochodzi on z enigmatycznie brzmiących ekstraktów roślinnych :)



Kuracja jest dość rzadka, ale nie można powiedzieć, że leje się przez palce. Powiedziałabym, że to akurat taka rzadkość, którą lubię: nie trzeba się męczyć z nakładaniem produktu i jest on wydajny. 

Moja opinia:
Powtórzę się, ale dla tych, którzy czytają mojego bloga (tak sobie założyłam...), nie będzie to żadną niespodzianką, że moje włosy są blond, cienkie i przetłuszczające. Jednym słowem, a raczej wyrażeniem: szału nie ma. Oczekuję od balsamów, więc nieobciążenia. I co niezwykle raduje moją duszę, w przypadku balsamu do włosów blond Seboradin tego obciążenia nie ma. Podoba mi się to. Zwłaszcza że idzie to w parze z miękkimi, sypkimi włosami, które lepiej się układają i rozczesują. 



Może dla fanów "czegoś mocniejszego" ten balsam będzie zbyt słaby, ale nie będę się wypowiadać w tej kwestii. U mnie balsam działa, co więcej, odkąd go używam, zauważyłam zmniejszone wypadanie włosów. 

Dla mnie to dobry produkt, cena regularna do najprzyjemniejszych nie należy, ale od czego mamy promocje? Co wyróżnia ten produkt na tle innych? To że moje włosy nawet wizualnie wyglądają lepiej bez dodatkowego obciążenia, tj. mogę myć włosy co 2 dni, czyli jak zwykle. Dlatego polecam. Oprócz balsamu, Seboradin ma w ofercie także szampon i lotion do włosów jasnych. Posiadaczki włosów ciemnych również znajdą coś dla siebie.


Dzień Darmowej Dostawy

Dzień Darmowej Dostawy

Hej!

Jak zapewne dobrze wiecie, 2 grudnia został ogłoszony Dniem Darmowej Dostawy. W wielu sklepach, których pełną listę możecie zobaczyć tutaj, właśnie w ten drugie dzień grudnia nie zapłacicie nic za wysyłkę. Wiem, że "cały Internet" o tym huczy, ale ja chciałabym Wam powiedzieć o czymś, co pozytywnie mnie zszokowało.  



Część sklepów  internetowych bowiem zdecydowała się na przedłożony DDD. Na przykład Grota Bryza między 29 listopada a 2 grudnia zamówienia powyżej 20 zł wysyła za darmo. Jeżeli jednak zapiszecie się do newslettera ze strony bloga dostaniecie kod promocyjny uprawniający Was do 10% rabatu! Nie jest to żadna reklama, a jedynie krótka informacja z mojej strony :) Mnie ten rabat  przekonał do zakupów w tym sklepie. Mam nadzieję, że się nie zawiodę, bo różnie już kończyły się moje zakupy przez Internet.

Niemniej jednak tym razem skusiłam się między innymi na  odżywczą pomadkę z peelingiem Sylveco czy rosyjskie kosmetyki do włosów. 

A Wy co zamierzacie kupić podczas DDD?
Alterra - szampon papaja i bambus

Alterra - szampon papaja i bambus

Dziś będzie o włosach, a dokładniej o szamponie, który na początku bardzo nie przypadł mi do gustu. Dlatego że był zupełnie inny niż wszystkie drogeryjne szampony. Zmieniłam jednak o nim zdanie.  Dlaczego? Przeczytajcie.



Alterra - szampon papaja i bambus (szampon dodający objętości)
Cena: ok 10 zł (w promocji ok. 6 zł)
Dostępność: Rossmann
Pojemność: 200 ml

Opakowanie:
Wszystkie szampony Alterry kupujemy w podobnych plastikowych, nieprzezroczystych opakowaniach o pojemności 200 ml. Opakowanie początkowo jest dość twarde, co irytuje, dlatego że szampon jest bardzo gęsty.

Obietnice producenta:


Zapach i konsystencja:
Szampon pachnie bardzo ładnie, owocowo, ale zapach nie utrzymuje się długo na włosach. Szampon ma specyficzną żelową konsystencję, która kojarzy mi się z jakimś żelem dla dzieci, który serwowała mi moja mama, bym była zdrowa :P Czytałam parę razy, że szampon wcale nie jest gęsty. Być może ja jeszcze mało wiem o świecie szamponów, ale dla mnie był to najbardziej gęsty szampon jakiego używałam w życiu. I z tym wiązała się moja początkowa niechęć do tego szamponu.

Skład:



Moja opinia:
Przyznam, że początkowo nie wiedziałam, jak się z tym szamponem obchodzić. Nie chciał się pienić, więc dolewałam więcej i ze smutkiem w oczach patrzyłam, jak go ubywa i ubywa... Ale później nie wiedzieć czemu, zaczął ze mną współpracować. Pienił się dobrze, świetnie oczyszczał. Muszę myć włosy co 2 dni. Dobry szampon to taki, który również drugiego dnia utrzymuje włosy w dość dobrym stanie. Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że jest to dobry szampon, przynajmniej pod tym względem. Nie przyspiesza przetłuszczenia, a dla mnie to jedna z najważniejszych cech dobrego szamponu.



Nie oczekiwałam wielkiej objętości, choć może jest nieco lepiej niż po "zwykłym" szamponie. Wydajność jest średnia, ale to "zasługa" gęstości. Może to również przypadek, ale od kiedy go używam włosów wypada mi mniej. Być może to on się do tego przyczynił, ale może po prostu teraz jestem w lepszym okresie :)

Cena jest dość wysoka (jak za taką pojemność), ale często można dostać go w promocji. Ja polecam, chociażby ze względu tylko na to, że jest to zupełnie coś innego niż drogeryjne szampony. Znacie? Lubicie? 



Ceneo